Była otoczona ludźmi, lecz czuła się samotna. Otaczała ją harmonia, ale w środku szalała burza uczuć. Z szerokim uśmiechem patrzyła na kolejne dary losu, gdy oczy były pogrążone w agonii. Wydawało się, że wokół szatynki promieniowała aura szczęścia, mimo że macki bezsilności oplatały jej drobne ciało. Pewnie stawiała kolejne kroki na chwiejnym podłożu, który cały czas osuwał jej się spod nóg. Osiągała kolejne sukcesy, pogrążając się w życiu. Wspinała się na szczyt, ale cały czas spadała. W oczętach koloru bezchmurnego nieba, gdzie powinny pląsać iskry, bił przerażający chłód.