Cześć wszystkim :*
Co tam ciekawego słychać? Praktycznie cały tydzień nie chodziłam do szkoły,
dopiero dziś się wybrałam, zdając sobie sprawę, jak dużo mam
zaległości. Do zaliczenia sprawdzian z matmy, której dziś nie miałam ( i dobrze
i źle, bo jako jedyna nie pisałam i matematyczka się wkurzyła z tego co mi
koleżanki mówiły) nie było mnie parę lekcji, a czuję się jak z zeszłej epoki. No
cóż matematyka i fizyka moim zdaniem mają takie uroki... Moim zdaniem, żeby nie
było.
Dziś w nocy coś mnie obudziło i nie dało spać. Zaczęłam
rozmyślać o "Magii Świąt", te święta faktycznie mają swój urok i
należą do moich ulubionych. Od zawsze pierwsze co mi się z nimi kojarzy to:
choinka, śnieg, prezenty, jedzonko i oczywiście rodzina. Właśnie rodzina, a co
jeśli ktoś jej nie ma? Ten temat jakoś mnie od rana zadręcza. Odkąd pamiętam
przy wigilijnym stole było zostawione jedno miejsce. Jedno miejsce, jakoś nikt
na nim do tej pory nie siedział. Pamiętam, że jak byłam mała, zawsze wyczekiwałam
niespodziewanego gościa, ale się nie doczekałam.
Co roku brałam udział w akcji "Pomóż dzieciom
przetrwać zimę". W tym roku również w niej byłam. Kiedyś nawet całą klasą
wybraliśmy się do jednego z domów dziecka w moim mieście. Była to całkowicie
nie znana mi okolica. Były tam małe dzieci, najstarsze miały wtedy, jakieś 7
lat. Najpierw nieobeznane w sytuacji siedziały cicho, nie było wśród nich
chociaż jednej uśmiechniętej buzi. Odegraliśmy im teatrzyk (że ja się
zmieściłam w kompletnie za mały strój o parę lat) trochę poprawiło to humor i z
czasem zaczęły z nami grać i bawić się. Pod koniec daliśmy dzieciakom
specjalnie dla nich przygotowane paczki. Ale gdy już mieliśmy iść znów zamiast
uśmiechu pojawiła się smutna mina. Patrząc na nie, chciało mi się płakać (z
resztą później nie tylko ja się popłakałam).
Nie widzę siebie w takiej sytuacji i nie chcę w niej być.
Dowiedziałam się wtedy, że rodziców widują zazwyczaj parę razy w roku, o ile
przychodzą lub ich mają. Zbiera mi się na płacz w takich sytuacjach. Zarówno
wtedy mogę sobie zdać sprawę, jak bardzo jestem szczęśliwym człowiekiem. Mam
oboje rodziców, prawie w pełni rodzinę. Więc nic więcej nie powinno mi
brakować.
"Coraz więcej
miejsc pustych
wspomnień
i słów zawieszonych
w niebycie
za późno sformułowanych
jak co roku
pierwsza gwiazdka
mówi że się narodził
a my myślimy
o tych
co odeszli..."
W zbliżających się coraz większymi krokami świętach,
pewnie jest coś magicznego. Moim zdaniem zawsze coś było. W ten czas mogę się
nacieszyć rodziną, czasami to jest jedyna okazja by pogadać z daleko
mieszkającymi krewnymi. Wspólne wymienianie się życzeniami, śpiewanie kolęd,
jedzenie, wyczekiwanie pierwszej gwiazdki, prezenty, czekanie aż zwierzęta
zaczną mówić. U mnie do tej pory żaden
rok się nie powtórzył, mimo, że ta sama kolejność rzeczy, każdy wspominam
inaczej i każdy jako wspaniale spędzony czas.
Za żadne skarby właśnie tych chwil bym nie wymieniła. Są
po porostu bezcenne. Każde niby takie same, a jednak inne...
Podsumowując to dla mnie najlepsze święta. A tak przy
okazji napisałam kolejny rozdział, ale nie wiem czy go całkowicie nie przerobię,
romanse mi się nie udają...
Do zobaczenia :*